LKS Mizerów - strona nieoficjalna

Przed starciem z najlepszym zespołem rundy wiosennej drużyna seniorów LKS Mizerów miała ogromne problemy kadrowe. Trener musiał łatać ubytki w składzie zawodnikami z ekipy juniorów młodszych oraz tymi, którzy dotychczas grali rzadko lub wcale. Na domiar złego już w dniu meczu z różnych powodów z udziału w meczu zrezygnowało trzech kolejnych graczy, tak, że ostatecznie do Bierunia pojechało tylko jedenastu zawodników, w tym jeden nieco "kontuzjowany". Mimo osłabionej i eksperymentalnie ustawionej kadry, Mizerowianie przeciwstawili się niepokonanej wiosną Unii i podjęli walkę, jednakże do wywalczenia punktów brakło przede wszystkim skuteczności i szczęścia. No bo jak inaczej wytłumaczyć na przykład okoliczności w których padła pierwsza bramka? Po świetnym podaniu w "uliczkę" od Konrada Kalyty w sytuacji sam na sam z golkiperem Unii znalazł się Mateusz Krupka, uderzył obok niego w długi róg, lecz piłka trafiła w słupek, a miejscowi wyprowadzili kontratak, po którym w zamieszaniu podbramkowym goście sami strzelili sobie gola. Potem gospodarze podwyższyli wynik, ale jeszcze przed przerwą zawodnicy LKS odpowiedzieli bramką kontaktową. Po doskonałym zagraniu Mateusza Krupki gola zdobył efektownym lobem Bartłomiej Borówka. Druga odsłona dawała nadzieję na wywalczenie remisu, niestety błędy arbitrów okazały się kluczowe. Najpierw sędzia nie podyktował rzutu karnego dla Mizerowa, gdy w znakomitej okazji Mateusz Krupka, będąc sam przed bramkarzem miejscowych najpierw w niego trafił, ale przy próbie dobitki został przez niego sfaulowany, a następnie nie zauważył ewidentnego spalonego zawodnika Bierunia, który trafił na 3:1. Mizerowianie walczyli dalej. Po podaniach Jacka Sławackiego do Bartłomieja Borówki i Wojciecha Francuza do Wojciecha Degindera, adresaci zagrań mieli stuprocentowe szanse, niestety minimalnie spudłowali. Gdy w 75 minucie z powodu kontuzji boisko musiał opuścić Stanisław Jendzierowski, a kilka minut później za czerwoną kartkę wyrzucony został z niego Wojciech Deginder, było już po meczu. Miejscowi w końcówce trafili jeszcze dwa razy, ustalając końcowy wynik na 5:1. Co ciekawe tuż przed czwartym golem Unii, doskonałą okazję miał Łukasz Jordan. To niby frazes, ale wydaje się, że w tym sezonie KAŻDA zmarnowana szansa Mizerowa się mści... :/