LKS Mizerów - strona nieoficjalna

Młody zespół juniorów LKS Mizerów jechał na turniej do Rudy Śląskiej żeby po pierwsze zebrać doświadczenie, a po drugie spróbować swych sił z mocniejszymi rywalami, nawet jeśli miałoby to skończyć się bardzo bolesną lekcją. Zawodnicy LKS wiedzieli, że będzie ciężko, ale podjęli wyzwanie i nie powinni tego żałować, bo w starciach z silnymi i wyraźnie przeważającymi pod względem warunków fizycznych przeciwnikami spisali się więcej niż dobrze. W kadrze Mizerowa znalazł się tylko jeden gracz z rocznika 2000, czterech z 2001, trzech z 2002 i jeden z 2003, podczas gdy ekipy rywali niemal w całości składały się z zawodników z rocznika 2000. Mizerowianie tanio jednak skóry nie sprzedali i z wyjątkiem pierwszego meczu ze Stalą Zabrze II, w którym trochę zbyt łatwo dali się wykontrować, w pozostałych pojedynkach toczyli wyrównane i zacięte boje, zakończone minimalnymi porażkami: z Gwiazdą Ruda Śląska I 1:2, z Wawelem Wirek 0:1 i z AP Gliwice 0:1. Piłkarze LKS nie byli "chłopcami do bicia", świetnie bronili, ładnie wyprowadzali akcje, dobrze współpracowali ze sobą, jedyne czego brakło to lepsza skuteczność. Najbardziej pamiętne było ich starcie z ekipą gospodarzy, która była zdecydowania najlepszym zespołem turnieju, ogrywała wszystkich przeciwników różnicą kilku bramek, a już w najbliższy weekend rywalizować będzie w finałach mistrzostw Polski! Mizerowianie postawili się jednak faworytom i już na początku meczu po bramce Konrada Skuta wyszli na prowadzenie. Potem miejscowi przycisnęli, lecz długo nie potrafili pokonać defensywy i bramkarza LKS, nadziewając się przy okazji na kilka groźnych kontrataków. W końcówce dopięli jednak swego i wyrównali, ale odpowiedź Mizerowa mogła być natychmiastowa. Po mocnym uderzeniu Damiana Wowry bramkarz Gwiazdy odbił piłkę wprost pod nogi Szymona Grabowskiego I, a ten strzelił z bliska, niestety i tym razem golkiper był górą. Rozstrzygnięcie nastąpiło w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach, ponieważ sędzia uznał gola którego nie było! Piotr Ciemała wybił piłkę z linii bramkowej, a arbiter twierdził, że z bramki, chociaż z miejsca w którym stał nie mógł tego widzieć. Cóż, nie od dziś wiadomo, że ściany sprzyjają gospodarzom. Dzięki za walkę i znakomitą postawę! Brawo, Drużyno!