LKS Mizerów - strona nieoficjalna

"Ma być ciekawie" - takie hasło przyświeca seniorom LKS Mizerów w bieżących rozgrywkach. Przedsezonowa rewolucja, która zapoczątkowała powstanie drużyny w jej aktualnym kształcie, przekłada się najwyraźniej na niemal każdy kolejny mecz piłkarzy LKS i w niemal każdym mamy do czynienia z małą i nieprzewidywalną rewolucją. Z 2:0 na 2:4, z 0:2 na 3:2, z 3:0 na 3:5, z 1:0 na 1:2, z 1:2 na 3:2, z 3:2 na 4:2 to w pojedynkach Mizerowa niemal standard. Aż dziw, że tak mało widzów przychodzi na trybuny... być może niektórzy nie wytrzymują nadmiaru emocji. ;) Nie inaczej było w starciu z sąsiadującym w tabeli LKS Krzyżowice, które rozpoczęło się od sennej i anemicznej gry gospodarzy i prowadzenia gości 0:2, a zakończyło pełną akcji, dramatyzmu i walki "remontadą" i ostatecznie remisem 2:2. Gdy odrabia się dwubramkową stratę, nie ma co narzekać, lecz gdyby Wojciech Deginder wykorzystał "piłkę meczową" i w ostatniej minucie trafił w sytuacji sam na sam z bramkarzem, byłoby jeszcze lepiej. Pierwsze trzydzieści minut należało do przyjezdnych, kolejne sześćdziesiąt do miejscowych, więc wynik 3:2 byłby bardziej sprawiedliwy, ale cóż, ten sezon właśnie tak wygląda. Początek spotkania Mizerowianie (w większości) przeczłapali, dlatego gole dla Krzyżowice wpadły dość łatwo w 15 i w 30 minucie. W 42 minucie bramkę kontaktową zdobył Matthieu Dhumerelle, pewnie wykorzystując "jedenastkę" podyktowaną za faul na Mateuszu Krupce, a w 85 minucie na 2:2 wyrównał Wojciech Deginder, precyzyjnym strzałem w długi róg kończąc otwierające podanie Jacka Sławackiego. Wcześniej swoje świetne okazje mieli między innymi Łukasz Jordan, Bartłomiej Borówka, Tomasz Saternus... ale jak zwykle brakło szczęścia. Może w kolejnym sezonie będzie go więcej?