Trampkarze LKS Mizerów w końcu doczekali się inauguracji sezonu. Niestety start rozgrywek nie był dla nich udany. Fortuna Wyry, z którą wiosną Mizerowianie wygrali 3:0, tym razem okazała się mocniejsza, zwyciężając 4:2.
Ten mecz „pomarańczowi” przegrali niejako na własne życzenie. Początek był wprost wymarzony. Po dalekim wznowieniu gry przez Jakuba Gorausa, piłkę znakomicie opanował Dominik Lazar i uciekając obrońcom efektownym lobem zaskoczył golkipera Fortuny, dając swojej drużynie prowadzenie 0:1.
Niestety Mizerowianie szybko roztrwonili przewagę. Zawiodła tym razem gra defensywna, ale nie tylko linii obrony a całej drużyny. Zabrakło zaangażowania, determinacji. Goście przesuwali się za piłką rozgrywaną przez gospodarzy, ale o nią nie walczyli. Bronili zachowawczo, pozostawiając rywalom zbyt wiele miejsca, a przy okazji popełniając w wyprowadzeniu wręcz szkolne błędy. To musiało się, źle skończyć. I po dwudziestu minutach ze stanu 0:1 dla LKS zrobiło się 3:1 dla Fortuny.
Gracze Mizerowa przebudzili się z marazmu dopiero w końcówce pierwszej połowy. Ducha walki przywołał w nich kilkoma świetnymi zagraniami i w defensywie i w ofensywie Sebastian Goraus, dzięki czemu nareszcie mecz nabrał rumieńców, a w okolicach bramki miejscowych trochę się zakotłowało.
Dobra końcówka sprawiła, że goście uwierzyli w możliwość odrobienia strat. Postanowili w drugiej połowie nieco śmielej zaatakować, co zaowocowało wieloma okazjami strzeleckimi... ale dla obu drużyn. To była gra „w otwarte karty” i niestety zamiast bramki kontaktowej (choć Jakub Goraus był tego naprawdę bliski) gola na 4:1 zdobył zawodnik Fortuny.
Mizerowianie wrócili do swojego nominalnego ustawienia, ale już nie tak zalęknieni jak na początku meczu. Pomimo trzech bramek straty walczyli ambitnie i zawzięcie o lepszy wynik. Z tak grającą drużyną gości miejscowi nie umieli sobie poradzić, dzięki czemu pod bramką gospodarzy działo się naprawdę sporo. Okazji do strzelenia goli było tyle, że przy lepszej skuteczności i większym szczęściu mizerowska „remontada” mogła się udać.
Niesamowite problemy defensorom Fortuny sprawiała Martyna Klos, która rozegrała znakomitą drugą połowę i była motorem napędowym większości akcji Mizerowa. Niestety spośród wszystkich szans stworzonych przez gości, udało się im wykorzystać tylko jedną. Wynik na 4:2 ustalił efektownym strzałem z rzutu wolnego Jakub Goraus.
Piłkarze LKS pokazali w starciu z Wyrami dwa oblicza. Które jest prawdziwe przekonamy się zapewne w kolejnych spotkaniach. Tak czy inaczej Mizerowianie nie muszą się wstydzić swojego występu, ale mogą żałować, że nie zagrali z takim zaangażowaniem i tak ambitnie i zawzięcie od początku meczu.
Gdy przeciwnik jest starszy i przeważa pod względem warunków fizycznych, jak to miało miejsce tym razem, trzeba biegać i walczyć za dwóch, bo tylko sercem i ambicją można zniwelować te różnice. Nie ma innej drogi. Mizerowianie muszą to szybko zrozumieć, ponieważ znów są najmłodszą ekipą w grupie i bez maksymalnego zaangażowania zarówno w treningi jak i w mecze o dobre wyniki będzie niezwykle trudno. W zeszłym sezonie ciężka praca trampkarzy przyniosła efekty wiosną, dlatego wierzymy, że tym razem drużyna znów sobie poradzi. A więc do roboty, Panowie i Panie! :)
TRAMPKARZE:
FORTUNA WYRY – LKS MIZERÓW 4:2 (3:1)
Bramki dla Mizerowa: Dominik Lazar, Jakub Goraus
Skład LKS Mizerów: Kacper Gruszka – Piotr Ciemała, Jakub Goraus, Jakub Mura, Krzysztof Hejnoł, Sebastian Goraus, Wojciech Francuz, Szymon Grabowski, Dominik Lazar, Martyna Klos, Kamil Jankowski, Damian Wowra
Trener: Jacek Sławacki